Skip navigation

W kraju wojujących sumień coraz częściej wybawieniem okazuje się lekarz dentysta czy wręcz weterynarz. K. dostała tabletki na antykoncepcję awaryjną od lekarza swojej kotki. – Że niby wyszła za płot i się oddała jakiemuś bezdomnemu futrzakowi – opowiada. K. nie wiedziała dokładnie, co lekarz przepisał. Julita też skorzystała z tej drogi. – Kończyły mi się plastry i zależało mi na szybkiej wizycie, co było możliwe w mojej przychodni rodzinnej. Miałam 25 lat, ale w przychodni trafiłam na młodego ginekologa, który powiedział, że jestem za młoda, żeby wypisać mi antykoncepcję, i zaczął wypytywać, czy myślałam już o urodzeniu dziecka. Parę dni później podczas wizyty u weterynarza z psem opowiedziałam mu o zajściu w przychodni i on zaoferował pomoc. Plastry zostały wypisane na kotkę.

Źródło:
Agata Szczerbiak, “Lekarze sumienia”, Polityka, 4 kwietnia 2017