W 1929 r. list jednego z awangardowych proboszczów zawierał fundamentalne wręcz pytanie: „Czy matka, której Opatrzność dała 9 dzieci, może teraz odpocząć i unikać kolejnego macierzyństwa? Zawsze dobrze wypełniała swoje obowiązki, ma wielkie trudności z wychowaniem potomstwa, stale rosnące koszty życia powodują, iż wielce się niepokoi o przyszłość rodziny. Jakich rad jej udzielić?”
Redakcja odpowiedziała: „Zasługa [tej kobiety] jest niewątpliwa. Jednak to, że tej czcigodnej małżonce taki zaszczyt przynosi wydanie na świat dziewięciorga dzieci, nie wystarczy, byśmy przyznali jej prawo do odpoczynku w wieku, kiedy może być jeszcze przy nadziei. (…) Jest związana więzami małżeństwa i przestała być panią swego ciała, które oddała małżonkowi dla spełnienia obowiązku małżeńskiego, a w pierwszym rzędzie płodzenia dzieci. Cóż jej pozostaje? Przekonać małżonka do przyjęcia jej punktu widzenia, do wyrzeczenia się korzystania z małżeństwa i zachowania wstrzemięźliwości, a przynajmniej do ograniczenia się do dozwolonych pieszczot małżeńskich drugiego rzędu, które mają ten tylko skutek, że podtrzymują wzajemną przyjaźń bez łączenia ciał w jedno ciało. (…) A jeśli mimo wymowy jej słów i mocnych argumentów nie zwycięży, pozostaje jej, cokolwiek by się powiedziało, cokolwiek by się zrobiło, jedno uczciwe wyjście: spełnić znowu swój obowiązek”.
Źródło:
„Niezbędnik Współczesny” nr 3/2018, s. 44